Do każdego hałasu można się przyzwyczaić i usnąć. Poza tym, który dociera nocą z ulic warszawskiego Starego Miasta. Bez zatyczek do uszu ani rusz. Zdawałoby się, że nikt normalny, nie w celach turystycznych, tu nie zagląda. A jednak, zaglądają, również w grudniu popołudniu i w niedzielę o 5 rano. Głupio narzekać, skoro samemu się wybrało mieszkanie właśnie tutaj. Tym głupiej, że Powstanie, kanały, ruiny, odbudowa, wysiłek tysięcy. Czymże są hałasy spod całodobowego Carrefoura Express wobec wielkiej historii? Śpiewy klientów Irish Pubu wobec echa przeszłości? Przyjąć je trzeba z dobrodziejstwem inwentarza i zamknąć mordę.
By nie popadać w tak częste w naszym narodzie biadolenie, skupię się na jasnych stronach. Tych ciemnych, jak i w ogóle ciemnoty, nie lubimy, choć ostatnio triumfuje. Zachwalał będę zupełnie bezinteresownie, bo mieszkanie nie moje, zbyt długo mieszkać tu nie planuję, gości na siłę nie spraszam.
Zamieszkaj w kamienicy z klimatem i kotem!
Wiemy, że to atrapa wybudowana po wojnie, opanowana przez zapiecki i sklepy z bursztynową biżuterią, że ani to centrum miasta ani prawdziwa starówka, że do pięt nie dorasta krakowskiej i gdańskiej chociażby. Ale jak na standardy warszawskie, całkiem tu ładnie. Cepeliowato, ale schludnie. Nie wzgardził Starówką panteon polskiej kultury i polityki. Mieszkali tu Bronisław Geremek, Danuta Szaflarska, Małgorzata Braunek i pewnie wiele innych znakomitości. Mieszkania przestronne, wysokie, mury grube, prędko nie runą. Powiedzieć by można, że niebite, od Niemca, ale każdy wie, że bite, i to właśnie przez Niemca. W „mojej” kamienicy, róg Piwnej i Wąskiego Dunaju, atrakcji cała masa. Przede wszystkim masywny kot, Albert, karmiony przez mieszkańców, wylegujący się na zmianę na klatce, dziedzińcu i w mieszkaniach. Czy w nowych, błyszczących apartamentowcach istnieje instytucja kota kolektywnego? Nie, choćby dlatego, że w nich bardzo nie lubi się słowa „kolektywny”.
![]() |
Twój kot kupowałby mieszkania na Starówce |
Mieszkanie na Starówce oknem na świat!
Wstajesz i wiesz. Codziennie. Skąd nazwy ulic Wąski Dunaj i Szeroki Dunaj (płynęła tędy rzeka), kto mieszkał naprzeciwko (Alexander Chalmers, szkocki kupiec, czterokrotny burmistrz Warszawy na przełomie XVII i XVIII wieku), co sprzedawano na tej ulicy dawniej (świeże ryby). A to wszystko w kilku językach. Nie trzeba się nigdzie ruszać, a mimo to można czuć się turystą przez cały rok. Siedzi się w domu na dupie, jak Hrabal przykazał, a dziesiątki wycieczek z przewodnikami pod oknem dostarczają zbędnej wiedzy. Same okna to temat rzeka, bo ich konstruktorzy nieźle popłynęli. Otwieranie i zamykanie wymaga sprytu MacGyvera i siły Hulka. Za to patrzeć na nie można godzinami, a przez nie - kolejne godziny, bo ciągle się coś dzieje. Jak nie mężczyzna prowadzący tajemniczą osobę w stroju pandy, to przemarsz wojsk lub kibiców. Tych ostatnich nie pozdrawiam, bo są strasznie głośni, a dodatkowy hałas to ostatnia z potrzebnych tu rzeczy.
Jesteś melomanem-masochistą? Zapraszamy
Wszystkie drogi prowadzą na Starówkę, ale często objazdem.
Najbliżej mam do domu z przystanku Kapitulna. Aż prosi się, by zażartować, że wysiada się na nim kapitalnie. Otóż nie. Owszem, korzysta się z niego całkiem przyjemnie, ale nie zawsze, bo z powodu rożnych okoliczności w postaci przyjazdów Trumpów i protestów sponsorowanych przez Reptilian bywa wyłączany z ruchu. Mili policjanci, pilnujący zablokowanej ulicy Miodowej, zwykle nie mają pojęcia, gdzie są objazdy i o co w ogóle chodzi, więc trzeba kierować się umiejscowieniem mchu na pobliskich drzewach albo własną wyobraźnią. Policjantów również nie pozdrawiam, bo nie potrafią zapanować nad głośnymi kibicami i co bardziej krewkimi klientami Carrefoura Express.
Czy warto było mieszkać tak?
W omawianej lokalizacji wytrzymać można prawdopodobnie maksymalnie rok. Po tym czasie otrzymuje się order Gofra i Loda Świderka oraz wewnętrzny nakaz przeprowadzki w rejon pozbawiony ulicznych grajków.