W związku z poprzednią notką piszecie do mnie w listach, że Roland Barthes nie jest wart przywoływania, że skończył się na Podstawach semiologii, że strukturalizm i poststrukturalizm to przebrzmiałe nurty w humanistyce. W myśl zasady "czytelnik nasz pan" postaram się już nigdy nie nawiązywać do zdezaktualizowanej i skompromitowanej twórczości francuskiego pisarza. Tym razem będzie coś lżejszego, choć podobnie jak miłość, ważnego i bliskiego każdemu, przynajmniej na pewnym etapie życia. Temat lżejszy, ale za to ja, dla równowagi, będę bardziej niż zwykle krytyczny, dociekliwy i pozbawiony skrupułów. W tym tekście podważę dominującą narrację o pewnych pozornie niewinnych wytworach kultury, jakimi są gry komputerowe.
Tomb Raider
Od razu przyznam się, że do tej gry mam szczególną słabość. Świadczy o tym to, że z jej powodu byłem gotów dokonać fałszerstw wyborczych w bardzo młodym wieku, jakoś w połowie gimnazjum. Nie zakładałem z góry, że to zrobię, ale sytuacja mnie zmusiła. Pełen dobrych intencji postanowiłem przeprowadzić wśród kolegów z klasy plebiscyt na ulubioną grę. Każdy miał przedstawić swoje prywatne TOP 10, a ja spisywałem to na kartkach (jako jedyny umiałem pisać). Niestety, wskazania kolegów nie były po mojej myśli, głosy zdobywały jakieś chłopackie Starcrafty, GTA i Quake’i, a Tomb Raider zajmował odległe miejsca albo w ogóle nie był wymieniany. Co więcej, wiele głosów otrzymał po mojej interwencji, bo gdy nie pojawiał się na czyjejś TOP 10, pytałem się grzecznie, ale stanowczo: a Tomb Raider? No i ta osoba sobie przypominała o jego istnieniu, o jego wkładzie w rozwój gier wideo, i gdzieś się go wciskało na listę. Mimo moich usilnych zabiegów, Tomb Raider nie znalazł się nawet w pierwszej trójce, ale jak to mawiał Stalin, nieważne kto głosuje, ważne kto liczy głosy - ogłosiłem miażdżące zwycięstwo mojego faworyta, bo zwycięzca mógł być tylko jeden.
Moja więź z tą grą jest nietypowa (podobnie jak moja więź z centrami handlowymi). Nigdy nie przeszedłem żadnej części, ani nawet żadnej misji. Bo po co zabijać biedne zwierzątka, co takiego zrobiły pannie Croft te nietoperze, wilki, niedźwiedzie (TR I) i tygrysy (TR II)? Po co strzelać do członków jakiegoś plemienia, prawdopodobnie Indian – czy nie dość nacierpieli się oni przez Krzysztofa Kolumba i konkwistadorów (TR III)? Akcja TR IV rozgrywała się w Egipcie – były tam kościotrupy i mumie, więc się bałem grać, po co zresztą zabijać nieżywych po raz drugi, to głupie. O mojej słabości do Tomb Raidera zadecydowała możliwość zwiedzania domu Lary Croft (czyli tryb treningowy), to najbardziej lubiłem robić. Nie było tam żadnych zwierząt do zabijania, żadnych Indian ani umarlaków. Mogłem chodzić do woli, zwiedzać, robić fikołki, kąpać się w basenie i wyobrażać sobie, że kiedyś zamieszkamy tam z Larą razem.
Chciałem napisać o tej grze coś złego, że grafika była słaba, że sterowanie toporne, że wraz z każdą częścią Larze rósł biust do groteskowych rozmiarów i kolejne części zamiast numeracji powinny być oznaczane coraz większym rozmiarem biustonosza (Tomb Raider DD+ - to część IV), ale w trakcie pisania uczucie wróciło, stara miłość nie rdzewieje. Laro, nie zrobię Ci tego. Zagram w to jeszcze raz, Sam.
![]() |
Są prostokątne biusty na niebie i na ziemi, o których nie śniło się brafitterkom |
The Sims
Mówi się o tej grze „symulator życia”, „zabawa w życie”. Te określenia mają uśpić naszą czujność, okazuje się bowiem, że The Sims nie jest ani symulatorem, ani zabawą, i ma jak najbardziej realny wpływ na rzeczywistość. Czy przypadkiem nieustanne wpisywanie kodu na pieniądze (klapaucius), by kupić kolejne meble i telewizory, nie spowodowało, że gracze później chcieli żyć ponad stan w swoim realnym życiu? Skąd bańka spekulacyjna, kredyty subprime, upadek banku Lehman Brothers, kryzys w Europie i USA? A nieobyczajne zachowania simów, które okazują się promocją dewiacji i niszczą tradycyjny model rodziny? Sikanie gdzie popadnie (urofilia, potocznie pissing), seks przedmałżeński, konkubinaty… przykłady można mnożyć, a chciałbym zauważyć, że grałem tylko w pierwszą część tej gry. Strach pomyśleć, co dzieje się w kolejnych odsłonach, ale nazwy niektórych dodatków sugerują, że degrengolada postępuje: Balanga, Randka, Nocne życie, Po zmroku... Oburzamy się, gdy czytamy w Antygonie o postępowaniu Kreona, a sami ile razy zamurowaliśmy sima? Ile razy kazaliśmy mu popływać w basenie i usunęliśmy drabinkę? Czemu metaforyczne zwroty „zamknąć się w czterech ścianach” i „umierać ze zmęczenia” nabierają w tej grze dosłownego znaczenia?
![]() |
Czy w tej grze każda metafora musi być rozumiana dosłownie? (Tu: "wyciągać trupa z szafy") |
W grach typu Quake, czy Unreal, trup słał się gęsto, ale zabijało się potwory, a nikt przecież na świecie nie chciałby takich potworów. A w The Sims nawet nie dało się kogoś po prostu zabić, szybko i w miarę bezboleśnie (jak Quake’u i Unrealu), ale skazywało się go na długie męczarnie i śmierć głodową lub z wycieńczenia. Jak przez to stępia się wrażliwość na ludzką i nie tylko ludzką krzywdę? Wyobraźmy sobie, że odkurzamy pokój i zobaczyliśmy pająka. Gdybyśmy oglądali w dzieciństwie tylko Pszczółkę Maję – wzięlibyśmy go na rękę i wynieśli na dwór. Gdybyśmy grali tylko w Quake’a, zabilibyśmy go klapekgunem. A przez granie w The Sims wciągniemy go odkurzaczem, by umierał z głodu przez długie w dni w worku pełnym kurzu. O zaniku wrażliwości wśród młodzieży miałem okazję przekonać się za którymś razem w W-wskiej. Pewna dziewczyna długo siedziała z pewnym mężczyzną na wysokich składanych krzesłach i piła duże ilości alkoholu. Okazało się, że zbyt duże, i nierozważna, ale romantyczna amatorka nocnych wrażeń nagle spadła z łoskotem z krzesła na podłogę i zrobiła prawie fikołka. Nikt nie zareagował, nikt nie pomógł, jakaś inna dziewczyna odwróciła się tylko od ekranu laptopa (pewnie grała na nim kiedyś w The Sims) i rzekła głośno: „ale się wyjebała”. Trzeba sobie powiedzieć jasno, nie bójmy się prawdy - The Sims to gra bardziej diabelska niż Diablo. Aby nie mieć mylącego tytułu, powinna nazywać się The Sins. Zaprogramowuje nasze umysły i wgrywa nam niepohamowany konsumpcjonizm, promiskuityzm i sadyzm.
Super Mario Bros
Ta gra mnie samego doprowadziła do obłędu. Powstał o tym nawet film. Nakręciłem go w ramach autoterapii w 1982 roku, kiedy miałem -6 lat. Mimo młodego wieku wiedziałem, że tylko sztuka może mnie uratować. Jak pisał Schiller, „co ma ożyć w pieśni, zaginąć powinno w rzeczywistości”.
Jak bardzo groźne potrafią być gry komputerowe, dowiedzieć możemy się także z 208. odcinka Ukrytej prawdy:
http://tvnplayer.pl/seriale-online/ukryta-prawda-odcinki,521/odcinek-208,S00E208,22161.html
(link podesłała czytelniczka, dziękujemy).
http://tvnplayer.pl/seriale-online/ukryta-prawda-odcinki,521/odcinek-208,S00E208,22161.html
(link podesłała czytelniczka, dziękujemy).