Nadałem temu wpisowi taki śpiewający tytuł, bo mam zamiar przeprowadzić koncertowo test warszawskich restauracji, w których podaje się tradycyjne polskie danie – kebab. Aby nie wikłać się w niebezpieczny, niekończący się i nierozstrzygalny spór o najlepszy kebab w mieście, zajmę się jego niszową odmianą, czyli falafelem. Kwestia falafelowa nie budzi emocji i nie prowadzi do konfliktów, bo my, jarosze, jesteśmy pokojowo nastawieni do świata. Możliwe jest to dzięki temu, że nie spożywamy białka pochodzenia zwierzęcego i cierpimy na chroniczną anemię, nie mamy zatem siły na żaden spór. Porównywanie jedzenia jest w ogóle trudne, bo każdy lubi jeść co innego, dlatego postaram się nie kierować własnymi odczuciami smakowymi. Uważam że najrozsądniej i najsprawiedliwiej będzie znaleźć obiektywne kryteria, a będą nimi:
- rodzaj muzyki puszczanej w lokalu,
- czy jest browar,
- odległość do W-wskiej.
Na tym zakończę wstęp, bo być może czytelnik jest głodny, chciałby właśnie zjeść gdzieś falafela, a nie wie gdzie i czeka na moją radę.
Kebab obok kiosku, niedaleko palmy, Aleje Jerozolimskie
Świetny lokal na tzw. bifor. Skoczna i puszczana głośno muzyka, zapewniona przez Radio Eska, rozrusza w piątkowy wieczór nawet największego ponuraka. Tutejsze piwo z beczki obrzydliwe jak pieron, ale dzięki temu piorunem je wypijemy, aby o nim zapomnieć, i szybciej pobiegniemy na imprezę. Podawany tu falafel jest najmniejszy spośród mi w życiu podawanych, co daje nam gwarancję, że nie się przejemy i nie będziemy musieli wciągać brzucha na imprezie – kolejny plus. Trochę daleko stąd do W-wskiej, ale spacer jest zdrowy, a poza tym po drodze możemy wypić ćwiartkę gorzkiej żołądkowej rudej z colą, więc zaoszczędzimy na szotach, gdy dotrzemy do celu.
Kebab King na Nowym Świecie (i w Alejach Jerozolimskich i wszędzie)
Nie raz tutejszy falafel nad ranem ratował mi życie, ale nie będę sentymentalny i nie mogę go polecić, bo obsługa jest tu zwykle niemiła, muzyka gra albo za cicho albo za głośno, ostatnio moja koleżanka dostała kotlecik z soczewicy o posmaku mięty, a ja zamiast falafela z łagodnym sosem otrzymałem kebab z trzech mięs z sosem ostrym. Mój osąd tego lokalu będzie także zamiast łagodnego – ostry. Na myśl o nim chce mi się rzucać mięsem (i to nawet w ilości większej niż trzy). A w ogóle to sieciówka, a z sieciówek lubimy tylko makdonalda (lody w wafelku z polewą karmelową!) i H&M.
Kebab Lider przy placu Konstytucji
Restauracja ta wyprzedza konkurencję o kilka długości z wielu powodów. Najbliżej stąd do W-wskiej, nie pamiętam, czy jest piwo, ale na pewno jest, falafel ma idealną wielkość, a muzyka też skoczna, bo również wybrzmiewa tu niezastąpione Radio Eska. Lokal ma niezwykłe wnętrze – pełno tu dzieł malarstwa awangardowego i neobarokowego, a sam pełen przepychu wystrój za dzieło sztuki awangardowej i neobarokowej może uchodzić. Największe wrażenie robią sufit i żyrandol:
![]() |
??? (fot.: David Ariel) |
Podczas jedzenia falafela możemy się tu zatem poczuć jak arabski szejk, a przy okazji najeść się jak świnia i nawalić jak szpadel – czegóż chcieć więcej. Restauracja słusznie nazywa się Liderem, bo rzeczywiście nim jest. Moim zdaniem mogłaby dumnie nosić żółtą koszulkę lidera, a jako że nie może nosić, bo jest restauracją, to za w pełni uzasadniony możemy uznać żółty kolor, jaki mają tutejsze ściany.
Kebab 24h przy rondzie Wiatraczna
Restauracja Kebab 24h przy rondzie Wiatraczna nie będzie oceniana, bo za daleko stąd do W-wskiej, więc nie spełnia kryteriów testu, ale trzeba o niej wspomnieć, bo to urocze miejsce prowadzone przez skorego do zabaw i otwartego na wszelkie inicjatywy pana. Dowodem jest nasze pamiątkowe zdjęcie:
![]() |
(fot.: Rac) |
Jestem zawiedziona, że w rankingu nie pojawił się lokal "Egipt".
OdpowiedzUsuńTeż mi go brakuje, tym bardziej ze raczą tam pyszną "harbatą". Brakuje także Aladyna i sieci kebabów z dzieci, uderzam się w pierś z kurczaka. Największym moim niedopatrzeniem jest jednak pominięcie kebabu "Pod psem" z Kazimierza.
OdpowiedzUsuń