Po ostatnim wpisie kolega zasugerował mi, ze powinienem prowadzić jakąś audycję w radiu. To bardzo dobry pomysł, bo uwielbiam puszczać innym piosenki i mam urodę radiową. Problemem może być moja fatalna dykcja – nie rozumie mnie nawet najbliższa rodzina, zdarza się też, że sam siebie nie rozumiem. W ramach przygotowań do kariery radiowca dziś znów będzie wpis tekstowo-muzyczny. To najłatwiejsza i powszechnie uprawiana forma wpisów blogowych, bo nawet jeśli nie ma się nic ciekawego do napisania, to zawsze można się obronić linkami do piosenek. Tym razem jednak nie będzie to wpis do śmiechu, bo smutno mi Boże. Zamiast zimy mamy jesień, nie dziwi zatem, że może nas dopaść jesienna deprecha i chcemy sobie posłuchać depresyjnych utworów. Przedstawię tu kilka w miarę nowych pozycji, które będą odpowiadały wrażliwości strapionej duszy XXI wieku. Ile razy można się ciąć żyletką przy Gloomy Sunday i To ostatnia niedziela, choćby i w nowych, ostrzejszych nomen omen, aranżacjach? Każdy chyba już ma dość łapania doła przy Joy Division, Radiohead i Edycie Bartosiewicz, potrzeba nam nowych głosicieli złej nowiny. Przedstawione propozycje nie wszystkich mogą zainteresować i nie wszystkim są potrzebne, bo np. dla mojej 15-letniej siostry każda piosenka mająca tempo wolniejsze niż Bonkers Dizzeego Rascala jest dołująca i o śmierci, nie trzeba zatem takim osobom wskazywać niczego konkretnego.
Aby było jeszcze smutniej, każdy utwór będzie poprzedzony cytatem z Emila Ciorana; cytatem losowo wybranym, tak jak nasze życie opiera się w dużej mierze na przypadku. Emil Cioran to rumuński filozof, który z pisania o śmierci uczynił swój sposób na życie, a żył długo i nieszczęśliwie.
4. Pierwszy utwór jest smutny programowo, bo powstał na prośbę Mariny Abramović do spektaklu o jej wyobrażonym pogrzebie. W jednym ze swoich bardziej znanych perfomansów Abramović czesze włosy aż do powstania na głowie krwawiących ran. Przedstawiona piosenka na pewno nie jest wyczesana, ale za to bolesna jak najbardziej.
To, co nie jest rozdzierające, jest zbyteczne. Przynajmniej w muzyce.
3. Kolejna przywołana piosenka powstała w 2005 roku, nie jest więc żadną nowością, ale jej autorem jest John Frusciante, artysta wiecznie (nie)żywy, ćpający na potęgę i stale pogrążony w depresji, a jedna z jego płyt zatytułowana jest The Will To Death, nie sposób zatem nie wspomnieć o nim w tym zestawieniu.
Odmowa jest jedynym rodzajem działania, które nie jest upodlające.
Odmowa jest jedynym rodzajem działania, które nie jest upodlające.
2. Ten zespół jest wyborem oczywistym, bo to chyba najbardziej znani przedstawiciele współczesnej muzyki depresyjnej. Wybrałem utwór z przedostatniej płyty, High Violet, o której nastroju niech świadczą tytuły piosenek: Terrible Love, Sorrow i Afraid of Everyone. Ich najnowszy album nazywa się równie przykro: Trouble Will Find Me, ale na nim nieco kpią z przypiętej im łatki naczelnych melancholików, uważam więc, że zdradzili swoje ideały.
Po kwadransie nie sposób bez zniecierpliwienia uczestniczyć w rozpaczy drugiego człowieka.
Po kwadransie nie sposób bez zniecierpliwienia uczestniczyć w rozpaczy drugiego człowieka.
1. Na koniec coś naprawdę na koniec. Aby odpowiednio mocno zdołować słuchacza, zespół Cloud Nothings ograniczył tekst do minimum i zastosował jedną z najprostszych mnemotechnik, polegającą na wielokrotnym powtórzeniu tych samych fraz. W tym przypadku to ośmiokrotne powtórzenie słów:
Give up
Come to
Know
We're through
No future, no past
I po raz ostatni Cioran: Fakt, że życie nie ma żadnego sensu, jest jedynym powodem, dla którego warto je przeżyć, jedynym, jaki pozostaje.
Dla rozluźnienia napiętej atmosfery coś z zupełnie innej beczki. Tutaj zabrakło słów Cioranowi:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz