Pytacie mnie w listach o listę moich klasyków, czyli rzeczy które zawsze zabieram ze sobą, czy to na imprezę, czy też na randkę (?) z dziewczyną (?!). Oczywiście, jak każdy młody i dynamiczny (?!??!) bloger, mam swój przysłowiowy niezbędnik, bez którego nie wyobrażam sobie żadnego wyjścia na dłużej niż na przysłowiowy kwadrans. Mój ekwipunek nie jest może wymyślny, ale na pewno praktyczny i ponadczasowy.
Chusteczki
Bardzo ważna rzecz, szczególnie jeśli przez średnio sześć miesięcy w roku ma się katar, jak ja. Zabawnie jest, gdy idzie się na randkę z Katarzyną i ma się katar – uruchamia to szereg gier słownych. W zależności od rozwoju wydarzeń można powiedzieć, że ma się ją w nosie, przed nosem, że siedzi się z nosem w niej albo nam w nosie zakręciła. Akurat żadnej Katarzyny bliżej nie poznałem, a szkoda, bo mógłbym popisać się przed nią znajomością związków frazeologicznych (to jedyne związki znane mi z autopsji).
Kanapeczka
Nigdy nie wiadomo, kiedy dopadnie nas głód. Wolę złapać kanapeczkę, zanim złapie mnie jej potrzeba. Wiele osób śmieje się z mojego zwyczaju zabierania wszędzie kanapeczki, a ileż z tych osób prosiło mnie potem o gryza – hipokryzja ludzka i brak myślenia perspektywicznego nie znają granic. Kanapeczka – 30 gr, widok głodnego znajomego będącego pod wpływem alkoholu – bezcenne.
Buty
Moje buty skończyły już roczek – wszystkiego najlepszego buty! Są mocno wyeksploatowane, a wynika to z tego, że codziennie w nich opanowuję świat i dużo przez to przeszły.
Telefon x klucze
Bez telefonu ciężko wyobrazić sobie wyjście z domu, przecież trzeba skontaktować się ze znajomymi na imprezie lub z dziewczyną w drodze na randkę. Zdjęcia mogę zrobić tylko telefonem, nie mogę zatem pokazać jego samego. Ciekawa kwestia – telefonem można zrobić selfie, ale telefon nie może zrobić sobie samemu selfie – chyba że w lustrze, ale to nie to samo. Na pocieszenie – zdjęcie obudowy telefonu. Na rozbawienie – ludzik lego na niej.
Parasolka z Rossmanna
Tak już jest w życiu, że z nieba spada nie tylko manna.
Gazeta (lub czasopismo)/książka
Nie czytasz? Nie idę z tobą gdziekolwiek bądź. Cierpię na kompulsywny czytelnicyzm i muszę faszerować się wszystkim, co ma litery. Jeśli nie mam pod ręką gazety/książki, a przy tym rozładuje mi się telefon (nieszczęścia chodzą parami), wtedy czytam co się nawinie – ulotki, billboardy – i infekuję się konsumpcjonizmem, wpadam w macki systemu, chcę wziąć pożyczkę, pójść do szkoły językowej, kupić dachówkę lub obejrzeć najnowszy show w tv. Lepiej więc, gdy zawsze mam przy sobie gazetę/książkę, wtedy mogę nadal spokojnie oddawać się refleksji nad sensem życia i fenomenem śmierci.
Szarlu,brak nowej notki od prawie roku (sic!) każe wątpić o Twojej deklarowanej dynamiczności, choćby ze znakami zapytania
OdpowiedzUsuńPonadto Anonim twierdzi, że w zestawieniu brakuje paprotki
OdpowiedzUsuńCiekawie zapowiadający się blog. Fajnie, że mamy te same chusteczki. Również tak samo chodzę cały rok w tych samych butach, a niektórych dłużej.
OdpowiedzUsuńNo i ciekaw jestem następnych postów :)
Pozdrawiam, Seba