Cześć! Dokonam teraz na własny użytek i dla dwóch i pół
osób, które tu zaglądają, analizy porównawczej, a właściwie wielkiego testu
warszawskich centrów handlowych. Kryterium ich doboru jest subiektywne, wynika
z moich doświadczeń, gdyż tak się moje życie ułożyło, że akurat w tych trzech
czasem bywam. Aby jednak zachować pozory obiektywizmu i być wiernym metodzie naukowej
znalazłem dla nich wspólny mianownik – wszystkie te przybytki mają tego samego
właściciela (dociekliwym podpowiem, że jego nazwę można znaleźć w tytule tego
wpisu). Mój stosunek do owych centrów jest dość nietypowy, gdyż nie jestem
typowym klientem, który je odwiedza, by coś kupić/przymierzyć/sprawdzić/spotkać
się z kimś. Pojawiam się w nich zwykle sam, w weekendy, niemal zawsze na kacu,
około południa. Nigdy nic nie kupuję, chyba że jakąś gazetę, ale to się nie
liczy, bo ją można kupić w wielu innych miejscach. Oglądam za to za każdym
razem smartfony, klocki lego i żółwie stepowe. Nie planuję w najbliższym
czasie zakupu żadnej z tych rzeczy, żółwia też nie, oglądanie ich nie ma
żadnego celu, poza estetycznym doznaniem i wspominaniem dzieciństwa (kiedyś bardzo
interesowałem się rynkiem telekomunikacyjnym i miałem dużo klocków i dwa
żółwie). To wszystko sprawia, że mogę być wiarygodnym i obiektywnym
recenzentem centrów handlowych o trzeźwym (albo już niemal trzeźwym)
spojrzeniu. Dość jednak o mnie, koniec z tym przydługim wstępem, przejdźmy do
meritum.
Złote Tarasy
Wbrew nazwie nie ma tu wcale złotych tarasów, ani nawet
złotych klamek, co już na wstępie rozczarowuje. Ponadto w Kakadu są najdroższe
żółwie (cena wyższa aż o 200 zł w
porównaniu do sklepów Kakadu w pozostałych centrach handlowych). Cieszy firmowy
sklep Lego, ale co z tego, skoro jest wielkości kiosku Ruchu i gdy wejdą do
niego dwie osoby + sprzedawczyni robi się bardzo tłoczno i nieprzyjemnie. Smyk jest natomiast zdecydowanie za duży, małe dzieci łatwo mogą się w nim
zgubić (znów zatem myląca nazwa, nie jest to sklep dla smyków). Na koniec
największa, powszechnie znana bolączka tego centrum handlowego: w głównym
wejściu drzwi obrotowe nie obracają się automatycznie! Co prawda bliskość
Dworca Centralnego powoduje, że dużo osób się tu kręci, więc niby ma kto tymi
drzwiami kręcić, ale niesmak pozostaje.
Plusy:
- brak
Minusy:
- zawyżone ceny żółwi stepowych w Kakadu,
- mylące nazwy,
- parę lat temu nie
uznano mi reklamacji spodni zakupionych w jednym z tutejszych sklepów,
- stacja kolejowa niby blisko, ale aby do niej się dostać,
trzeba najpierw pobłądzić w podziemiach, przy których labirynt Minotaura to nic,
można też wyjść na dwór, wtedy od razu widać dworzec i wiadomo gdzie iść,
istnieje jednak ryzyko zmoknięcia, rozwiania włosów albo tego i tego, gdy pada
i wieje, a zwykle te zjawiska idą w parze,
- DRZWI!!!
Ocena: 1/10
Arkadia
To centrum handlowe dla bogatych mieszkańców pobliskich
apartamentowców, jeszcze bogatszych turystów z Japonii i bogatych duchem uczniów znajdującego się nieopodal liceum im. Aleksandra Fredry, do
którego miałem okazję uczęszczać dawno temu. O tym, że Arkadia jest skierowana
do klientów premium, świadczą duży wybór oliwek i serów w Carrefourze oraz uchwyt
na parasolki przy umywalkach w łazience męskiej. O tym, że Arkadia jest
skierowana do uczniów liceum im. A. Fredry świadczy to, że znajdują się w niej
aż dwie restauracje McDonald’s (jedna jest ukryta w Carrefourze, obok dużego
wyboru oliwek i serów, co pozwala zapoznać się bogatym mieszkańcom pobliskich
apartamentowców i turystom z Japonii z uczniami Fredry, ale nie robią tego). W
Kakadu są przystępne ceny żółwi, a do tego zobaczyć tu możemy piękne ptaszki,
kryjące się pod nazwą Amadyna Wspaniała. W tym przypadku, w przeciwieństwie do
Złotych Tarasów, nazwa nie jest myląca, te ptaszki naprawdę są wspaniałe, ostatnio
spędziłem przy nich z koleżanką około 10 minut, podczas których wypytywaliśmy
się pracowniczki sklepu o ich zwyczaje itp. Co prawda pani nic prawie o tych
ptaszkach nie wiedziała i nie pozwoliła nam robić im zdjęć, ale za to ładnie
się uśmiechała, poza tym była zmęczona, a w ogóle to nie musi wszystkiego
wiedzieć. Mówi się, że Arkadia to ulubione miejsce galerianek i sponsorów, że
sponsoring, że doładowania karty orange, ale po pierwsze, wydaje mi się, że nie
jest to zjawisko masowe (choć na pewno nie można go bagatelizować, to poważny
problem społeczny), a po drugie na pewno nie dotyczy to bogatych mieszkańców
pobliskich apartamentowców, ani turystów z Japonii, ani tym bardziej uczniów
liceum im. A. Fredry. Warto odnotować,
że sama nazwa tego centrum handlowego też nie jest myląca, bo to prawdziwy raj
dla wspomnianych tu wielokrotnie grup społecznych i narodowości. Miłośników kolei, do których
się zaliczam, zmartwi fakt, że najbliższa stacja kolejowa znajduje się aż 500 m
od Arkadii, niezbędny jest zatem krótki spacer, podczas którego można zmoknąć
lub wpaść pod samochód.
Plusy:
- wymieniłem
Minusy:
- o uchwyt na parasolkę w łazience męskiej można zaczepić
spodniami, co może spowodować ich lekkie naderwanie, a jeśli kupiliśmy je w
Złotych Tarasach, to reklamacja nie zostanie uznana,
- największa odległość do stacji kolejowej
Ocena: 5/10
Centrum Handlowe Warszawa Wileńska
Najlepiej mi znane, za każdym razem jednak zaskakuje.
Wielkomiejski, wystylizowany, modny korpoludek lub freelancer, gdyby przez
przypadek tu się znalazł, ale się nie znajdzie, na widok przeciętnego klienta
tego centrum mógłby uznać, że się znalazł (czyli jednak może się znaleźć, ale
potencjalnie, i nie tu, ale w wyobraźni) na innej planecie. Dotychczas myślał,
że ci wszyscy ludzie są już dawno zamknięci w rezerwacie dla ofiar stylówki i transformacji ustrojowej (ang. fashion victim i łac. homo sovieticus), a
jednak nie! Oni wciąż na wolności i wciąż kupują, du ju bilif it! Nie ma co się
jednak dziwić ich kontrowersyjnym ubiorowym wyborom, dużo czasu zajmuje im bowiem podróżowanie pociągiem, bo tak się składa, że większość owych klientów to
dojeżdżający z odległych mniej lub bardziej małych miejscowości (jestem jednych z
nich, my wszyscy jedziemy na jednym wózku w niejednym wagonie, co prawda udałem
się na emigrację wewnętrzną, ale tak, jestem jednym z nich, dlatego tyle we
mnie empatii). Gdy dojeżdża się z daleka, trzeba wcześnie wstać i nie
ma czasu na odpowiednie przygotowania, poza tym w pociągu można się ubrudzić, lepszy ciuszek lepiej zostawić na inną okazję. Niezależnie od tego kim
jesteś, widok większości klientów tego centrum handlowego wzbogaci twoją wiedzę
o świecie i odmiennych kulturach, mamy tu zatem antropologiczny naddatek. Smyk nie jest tu ani za duży, ani za mały, jest w sam raz dla naszego braku pociech. Poza
tym tutaj, w porównaniu do Złotych Tarasów, a tym bardziej Arkadii, do
pociągu będziemy mieli najbliżej i bezpiecznie się do niego dostaniemy, bo wjeżdża
on do samego centrum handlowego.
Plusy:
- po znalezieniu się w bezpiecznej odległości od CH Wileńska
świat wydaje się piękniejszy, a do tego nic już nas na nim nie zaskoczy
Minusy:
- brak
Ocena: 10/10
Podsumowanie
Cieszy mnie nieoczekiwana wygrana niepozornego i często
niedocenianego centrum handlowego. Wśród swoich konkurentów to junior, bo jest
najmniejsze, a zarazem senior, bo najstarsze. Można powiedzieć też, że jest jak kompas, bo wskazuje konkurencji drogę do doskonałości, a ponadto łączy w sobie elementy:
- wschodu,
bo w nazwie ma Wilno, a kiedyś stąd można było pojechać nawet do Petersburga,
- zachodu, bo można tu zachodzić wielu do sklepów zachodnich marek,
- północy, bo
nawet po północy można wejść do części budynku, gdzie są kasy biletowe i
automaty z napojami, jest to zatem najdłużej otwarte centrum handl. w Polsce, a
może i na świecie,
- południa, bo przy bocznym wejściu wielu przedstawicieli
mniejszości romskiej przybyłych z południa Europy oferuje tradycyjne stroje i zabawki
w korzystnych cenach.
Już niedługo tuz obok wejścia głównego powstanie stacja
metra, z CH Wileńska będzie zatem nie tylko najbliżej do pociągu, ale także do
wagonu kolei podziemnej, co jest kolejnym ewenementem na skalę krajową, a może
i światową. Ponadto w jednym z tutejszych kiosków są, a przynajmniej kiedyś były, tańsze niż gdziekolwiek indziej papierosy, a nawet jeśli ktoś zapomniał ich kupić, to zaraz po
wyjściu może spotkać wielu sprzedawców oferujących jeszcze tańsze papierosy trzymane
dla zachowania ich właściwości smakowych w specjalnych czarnych reklamówkach
(rusofilów z pewnością ucieszy cyrylica na opakowaniach tychże jeszcze tańszych
papierosów). Centrum to dalekie jest od snobizmu, elitaryzmu i licealizmu Arkadii,
obce są mu także zakłamanie i drożyzna Złotych Tarasów. To tu jest prawdziwa
Polska.