Dzisiaj na stacji benzynowej BP byłem świadkiem niecodziennego dla mnie wydarzenia. Stanąłem w kolejce do kasy, by kupić gazetę Lub Czasopisma, a przede mną był pan w wieku średnim, w stroju roboczym acz schludnym, mąż i ojciec zapewne, najzwyczajniejszy człowiek, jakby napisała Jellinek - niktoś. Gdy nadeszła jego pora kolejkowa, najzwyczajniej w świecie chciał zapłacić za benzynę i poprosił prawdopodobnie o papierosy. W chwili gdy kasjer się odwrócił, by zadość uczynić prośbie płacącego pana, ten, nie spuszczając wzroku z kasjera, prawą ręką, dyskretnie, choć nieporadnie, ze stojaka z gumami do żucia i landrynkami w pudełku wziął w garść te drugie i szybko schował do kieszeni. Ja w garść nie wziąłem siebie i oniemiały w konfuzję wpadłem. Czy zwrócić uwagę panu? Czy donieść kasjerowi? Ignorować? Z jednej strony odpowiedzialność, ład społeczno-prawny i moje poczucie obowiązku obywatelskiego. Z drugiej dyskretny urok anarchii i podkopywanie kapitalizmu przez tego pana nieświadomie dokonywane, jego odwet na koncernie BP za wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej, który miał miejsce w 2010 roku (rana zatem świeża i niezabliźniona). Czy tego pana potraktować jako pożytecznego złodzieja w dziele globalnej redystrybucji dóbr? Czy jest on jednak tylko potwierdzeniem tezy o banalności zła i dowodem na to, że każdy człowiek jest potencjalnym nazistą?
Nie zareagowałem, bałem się, umyłem ręce, kupiłem gazetę.
Pedantycznie dopieszczone. To jak żonglujesz słowem, świadczy żeś erudyta. Nie musisz podpierać się nazwiskami.
OdpowiedzUsuń